Znakowanie na wczesnym etapie produkcji ma właściwie same zalety. Porządkuje cały proces i sprawia, że staje się on bardziej przejrzysty. Pozwala na śledzenie konkretnych wyrobów i całych partii produkcyjnych. Wspomaga utrzymanie porządku na składowiskach i w magazynach. Są jednak branże i procesy, w których znakowanie, to coś znacznie więcej niż tylko przyklejenie etykiety. Wymaga odpowiednich technologii i wdrożenia specjalistycznych rozwiązań. Wtedy łatwo podjąć decyzję o zastosowaniu półśrodków, czy wręcz pominięciu znakowania.
Branża, o której wspominam powyżej, to oczywiście szeroko rozumiane hutnictwo, ale również branże motoryzacyjna czy lotnicza. To w nich wczesne etapy produkcyjne są związane z wysokimi temperaturami. To tu oznakowania pracują w ekstremalnych warunkach i to w tych przypadkach wdrożenie skutecznego systemu znakowania wymaga najwięcej wysiłku. Bo nie ma co kryć, nie każda etykieta wytrzyma działanie temperatury powyżej 400°C. A przecież jest jeszcze kwestia aplikacji znakowania, której (powyżej pewnej temperatury) nie da się przeprowadzić ręcznie.
Znakowanie na gorąco – komu to się opłaca?
W takiej sytuacji warto zrobić rachunek zysków, które biznes jest w stanie osiągnąć inwestując odpowiednią kwotę w efektywny system znakowania na gorąco. W takiej kalkulacji należy wziąć pod uwagę następujące obszary:
- Oszczędności wynikające z ograniczenia powierzchni magazynowej – dobrze oznaczony towar możemy w łatwiejszy sposób grupować i składować w większe stosy na magazynie. Pozwala to na osiągnięcie szybszej rotacji towaru oraz oszczędza czas potrzebny na odszukanie konkretnych surowców czy wyrobów.
- Minimalizacja kosztów pomyłek – trwałe etykietowanie to zwiększenie szczelności w przypadku wydawania towaru. Pracownik używając kodu kreskowego (lub innej technologii automatycznej identyfikacji) może z łatwością zlokalizować i sprawdzić poprawność wydawanego towaru. Dzięki temu popełnia mniej błędów, minimalizując właściwie do zera koszty pomyłek związanych z wydaniem złego wyrobu lub całej partii produkcyjnej.
- Szybsza (i tańsza) inwentaryzacja – odpowiednio oznakowany towar pozwala na redukcje kosztów związanych z czasem przeprowadzania inwentaryzacji. U jednego z naszych klientów, który jest liderem rynku w sferze produkcji stali przyspieszyliśmy proces inwentaryzacji z 3 miesięcy do 2 tygodni. Dodatkowo zmniejszeniu uległa liczba pracowników odpowiedzialnych za ten proces z 7 do 2.
Jak wspomniałem na początku wpisu, znakowanie wysokotemperaturowe nie ma zastosowania tylko w przemyśle hutniczym. Pisałem już o branżach Samochodowej i lotniczej, ale tak naprawdę znakowanie na gorąco sprawdzi się wszędzie tam, gdzie elementy w procesie produkcji są poddawane wysokim temperaturom poprzez hartowanie w piecach czy podczas obróbki przy użyciu laserów/palników. Najważniejsze, to takie dobranie materiału, aby był on odporny na działanie maksymalnie najwyższej temperatury pojawiającej się w procesie.
Czytelne i trwałe oznakowanie na początku to mniej pracy i kosztów później.
Może to oczywiste, ale trzeba to napisać: znakując wyroby na samym początku procesu, najczęściej jeszcze na rozgrzany produkt, jesteśmy w stanie dokładniej śledzić co i na jakim etapie dzieje się z konkretnym wyrobem. Automatyzując ten proces eliminujemy ryzyko błędu ludzkiego związanego z niewłaściwym lub nieczytelnym oznakowaniem. Ma to kolosalne znaczenie w co najmniej dwóch przypadkach:
- konieczności wycofania części lub całości partii produkcyjnej z powodu jakiejś usterki;
- kiedy proces produkcyjny wymaga np. ostygnięcia towaru przed dalszą obróbką a na stanowisku produkcyjnym dochodzi np. do zmiany pracowników.
A jaką dobrać technologię automatycznej identyfikacji? Wyborów jest kilka, ale najefektywniejszym są kody kreskowe lub QR. Przede wszystkim dlatego, że pozwalają zawrzeć wiele dodatkowych informacji. Kod QR Code pozwala zakodować do 7089 znaków numerycznych lub ponad 4000 znaków alfanumerycznych. W takim systemie możemy zakodować nie tylko numer partii, ale również informacje o pracowniku, kontrolerze jakości, odesłań do certyfikatów i rodzajów wykorzystanym materiałów.
Jest oznakowanie, teraz czas na aplikację.
Mając określoną potrzebę biznesową (po co chcę znakować), wybrany materiał (do jakiej temperatury moje oznaczenia muszą być odporne) i technologię automatycznej identyfikacji (co chcę drukować na etykietach i przywieszkach) należy przejść do metody aplikacji oznaczeń na wyrób. Z mojego punktu widzenia wybór jest jeden – automatyzacja.
Znakowanie automatyczne to przede wszystkim eliminacja bezpośredniego kontaktu pracownika z gorącym tworzywem. Co prawda część firm nadal stosuje kredy do znakowania na kiju lub wysięgniku lub flamastry z farbą. Jednak takie podejście generuje wiele trudności a naniesione w ten sposób oznakowanie jest często nieczytelne. Takie oznakowanie najczęściej nie zawiera wielu informacji, takich jak data produkcji czy numer wytopu. To natomiast powoduje błędy w inwentaryzacji lub całkowicie ją uniemożliwia. Brak automatycznego systemu powiązanego z oprogramowaniem powoduje, że firmy często nie wiedzą ile towaru znajduje się aktualnie w ich posiadaniu oraz jak długo znajduje się on w magazynie. Brzmi nieprawdopodobnie, ale takie są realia.
Podsumowując, bez względu na to, czy jesteś producentem wyrobów gotowych, czy dostarczasz komponenty do większego partnera biznesowego, warto wdrażać znakowanie na jak najwcześniejszym procesie produkcyjnym. Obecnie dostępne materiały pozwalają na zachowanie pełnej czytelności oznaczenia nawet do 1200°C, co pozwala na znakowanie wyrobów bezpośrednio po opuszczeniu COS’u. Tak zabezpieczony proces będzie przebiegał w sposób przejrzysty, a oszczędności związane ze składowaniem i inwentaryzowaniem szybko pokryją środki poniesione na inwestycję.